System operacyjny – LINUX
Młody Fin Linus Torvalds udowodnił, że pojedynczy człowiek działając w sieci jest w stanie konkurować z największymi korporacjami informatycznymi świata. Finlandia w 1991 r. miała jeszcze przed sobą wielką recesję i kryzys gospodarczy wywołany upadkiem Związku Radzieckiego, głównego partnera handlowego. Była już jednak gotowa do technologicznego skoku, od lat 70 inwestując, podobnie jak inne państwa skandynawskie, w informatykę, sieci komputerowe i telekomunikację.
Od 1984 r. działała akademicka sieć komputerowa Funet, łącząca ośrodki badawcze kraju. W 1988 r. Jarkko Oikarinen z uniwersytetu w Oulu wynalazł IRC (Internet Relay Chat), pierwszy na świecie system umożliwiający prowadzenie w Internecie pisemnych konwersacji podobnie jak w dzisiejszych komunikatorach.
Początki nowego systemu operacyjnego
Jednym z gorących miejsc wylęgarni innowacji stała się Politechnika Helsińska. Wśród studentów hakerów, szukających ambitnych wyzwań informatycznych, był Linus Torvalds, który w 1991 r. stał się szczęśliwym posiadaczem komputera PC 386. Młody Fin, niezadowolony zarówno z systemu operacyjnego DOS, w jaki wyposażona była maszyna, jak i z kolejek do dużych komputerów uczelnianych, postanowił podrasować swoją maszynę wyposażając ją w poważny system operacyjny. Synonimem technologicznej powagi był Unix, system operacyjny stosowany na dużych komputerach wykorzystywanych przez naukowców.
Torvalds zainspirował się szczególną wersją Uniksa o nazwie Minix, stworzoną przez Andrew Tanenbauma jako oprogramowanie do nauki teorii systemów operacyjnych. Do września 1991 r. w wyniku studenckich prac nad oprogramowaniem powstał rdzeń nowego systemu operacyjnego.
Mentor Torvaldsa – Ari Lemmke – umieścił oprogramowanie w sieci Funet pod nazwą Linux. Każdy mógł je pobrać za darmo i robić z nim, co zechce. Torvalds liczył, że niedoskonałe jeszcze oprogramowanie będzie wyzwaniem dla innych hakerów chcących pokazać, co potrafią, wytykając słabości i proponując poprawki usprawniające system.
Ruch wolnego oprogramowania
Pomysł Torvaldsa nie był zaskakującą nowością, bo odwoływał się do idei wolnego oprogramowania, propagowanej przez amerykańskiego genialnego informatyka Richarda Stallmana. Amerykanin nie mógł znieść zmiany reguł, jaka nastąpiła w tworzeniu oprogramowania na przełomie lat 70. i 80. pod wpływem upowszechnienia komputerów osobistych.
Wcześniej, w epoce dużych maszyn, programy pisali w większości sami użytkownicy komputerów, nie roszcząc sobie prawa własności do stworzonego dzieła. Bardziej zależało im na wymienianiu się doświadczeniami, bo takie podejście pozwalało uniknąć wielokrotnego rozwiązywania tych samych problemów. Sytuacja zmieniła się, gdy firmy komputerowe odkryły, że warunkiem utrzymania popytu na tanie komputery osobiste jest zapewnienie standardowego oprogramowania. Od tego momentu zaczęło być ono traktowane jak towar, a jego sprzedaż stała się źródłem ekonomicznej potęgi takich gigantów jak Microsoft.
Alternatywa dla oprogramowania komercyjnego
Producenci oprogramowania w trosce o zyski zaczęli chronić swoje dzieła, odwołując się do instytucji prawa autorskiego. W rezultacie użytkownicy stracili możliwość samodzielnego majsterkowania w tzw. kodzie źródłowym, nawet choćby zawierał on ewidentne błędy, mogące grozić pracy komputera. Stallman uznał, że jedynym sposobem powrotu do starych dobrych czasów jest stworzenie alternatywy dla oprogramowania komercyjnego opartego na idei copyrightu.
W 1985 r. założył więc Free Software Foundation (Fundacja na rzecz Wolnego Oprogramowania) z misją opracowania systemu operacyjnego GNU i oprogramowania użytkowego do tego systemu. Oprogramowanie to miało stosować się do idei copyleftu, polegającej na zachęcaniu do bezpłatnego wykorzystania i majsterkowania przy kodzie źródłowym (na ogół, choć nie do końca poprawnie, jako synonimu dla wolnego oprogramowania używa się pojęcia oprogramowania Open Source – o otwartym kodzie źródłowym).
Stallman dotarł w czerwcu 1991 r. do Europejskiego Laboratorium Fizyki Cząstek CERN w Genewie, gdzie pracował twórca WWW Timothy Berners-Lee.
Berners-Lee przekonał władze CERN, by zastosowały wobec oprogramowania WWW ideę copyleft, na co te przystały, uznając, że obsługa komercyjnej sprzedaży licencji będzie droższa niż ewentualne wpływy. Jednymi z pierwszych informatyków, którzy podjęli wyzwanie rzucone przez Bernersa-Lee i zaczęli tworzyć własne rozwiązania, byli koledzy Torvaldsa. Postanowili oni, że w ramach pracy dyplomowej, realizowanej pod kierownictwem Ariego Lemmke, stworzą przeglądarkę do WWW. I tak w 1992 r. powstał Erwise.
Rosnąca popularność Linuxa
Sam Linux był natomiast kluczowym uzupełnieniem systemu GNU, który wzbogacony o sprawnie działający rdzeń zaczął powoli upowszechniać się jako system operacyjny GNU/Linux. Początkowo nikt nie dawał wiary, że metoda pracy zaproponowana przez Torvaldsa doprowadzi do stworzenia pełnowartościowego i sprawnie działającego systemu.
Wspomniany Andrew Tanenbaum twierdził w 1992 r., odwołując się do zasad inżynierii oprogramowania, że gwarancją sukcesu jest zarządzanie projektem twardą ręką z jasno określoną hierarchią kompetencji. Torvalds odpowiedział wówczas, że nie będzie tworzył żadnego scentralizowanego systemu kierowania projektem rozwoju Linuksa, bo doprowadziłoby to do zahamowania inwencji wśród programistów-ochotników.
Rację miał Torvalds. Linux traktowany początkowo jak akademicka zabawka zaczął od 1994 r. szybko zyskiwać na popularności. W grudniu 1996 r. używało go już 3,5 mln osób. W marcu 2005 r. liczba ta sięgnęła 29 mln. W niektórych zastosowaniach – jak oprogramowanie dla serwerów internetowych, czyli komputerów tworzących sieć Internetu – różne wersje Linuksa i oprogramowania Open Source zdominowały rynek. Nie tylko dlatego, że Linux jest darmowy i powszechnie dostępny.
Inne zalety Linuxa
Dla wielu informatyków kluczowym argumentem jest to, że mogą samodzielnie usprawniać oprogramowanie do swoich potrzeb. Z czasem okazało się także, że oprogramowanie produkowane przez „wolnych programistów” jest bezpieczniejsze, stawiając większy opór włamywaczom i wirusom. Ponadto pojawia się w nim mniej błędów, co decyduje o dużej stabilności pracy.
Informatyczny establishment początkowo ignorował ruch GNU/Linux. Gdy nowe oprogramowanie zaczęło szybko zyskiwać na popularności, reakcja stała się bardziej złożona. Bill Gates, który w 1998 r. dostrzegł w GNU/ Linux zagrożenie dla rynkowej pozycji systemu Windows NT Microsoftu, stwierdził, że ruch wolnego oprogramowania jest groźnym wyrazicielem ideologii komunistycznej kwestionującej podstawy kapitalizmu, czyli prawo własności i prawo do zysku.
Adaptuj się albo giń
Inną strategię przyjął IBM. Skoro już w 1998 r. około 50 proc. serwerów WWW było sterowanych przez oprogramowanie Open Source, to być może nasze stare metody produkcji przestają sprawdzać się w epoce Internetu? – zaczęli pytać szefowie tej firmy. Ponieważ niewiele było do stracenia (oryginalny produkt IBM – oprogramowanie Domino miało zaledwie 1 proc. udziału w rynku), w 1998 r. zapadła decyzja, by dołączyć do nowej fali.
Popularność GNU/Linuksa i wolnego oprogramowania nie maleje. Gdy już wydawało się, że świat przeglądarek WWW na zawsze będzie zdominowany przez Internet Explorera, w 2003 r. powstała Mozilla Foundation, wspierająca m.in. rozwój przeglądarki Firefox. Dziś używa jej, w zależności od kraju, od kilkunastu do kilkudziesięciu procent internautów. Co ciekawsze, nie maleje entuzjazm programistów, których setki tysięcy podejmują wyzwanie wolnego oprogramowania rozwijając system GNU/Linux i tysiące innych programów.
Pozostaje jednak pytanie: jak to możliwe? Co motywuje tyle osób do ochotniczej pracy? Na czym polega fenomen społecznej samoorganizacji, w wyniku której powstaje produkt tak złożony i jednocześnie tak dobry?
Fenomen Linuxa
Problem ten nurtuje specjalistów od inżynierii oprogramowania i teorii zarządzania, socjologów, politologów i ekonomistów. Torvalds wyjaśniając, dlaczego zajmuje się Linuksem, odpowiada: „Just for fun!” (Po prostu dla zabawy). A na pytanie, jak taka zabawa może zaowocować poważnym produktem – formułuje prawo zwane wśród programistów Prawem Linusa: „Jeśli odpowiednio duża liczba programistów testuje i współtworzy oprogramowanie, niemal każdy problem zostanie szybko zidentyfikowany, a jego rozwiązanie będzie dla kogoś oczywiste”.
Rzeczywistość, jak pokazują badania Fina Ilkki Tuomiego, autora książki „Networks of Innovation” (Sieci innowacji), oraz amerykańskiego politologa Stevena Webera, autora opracowania „The Success of Open Source” (Sukces Open Source), jest bardziej złożona.
W ruchu wolnego oprogramowania obowiązuje porządek merytokratyczny. Nieistotne, czy uczestnik w godzinach pracy zatrudniony jest w IBM, czy na Stanford University, liczy się tylko to, co potrafi. A tym musi się wykazać rozwiązując konkretne problemy, które są natychmiast publicznie oceniane przez innych. Największą nagrodą jest publiczne uznanie, które otwiera drogę do awansu i udziału w coraz bardziej odpowiedzialnych zadaniach. Najwyższą karą, jak we wspólnocie plemiennej, jest banicja, czyli wykluczenie.
Komunizm czy konieczność?
Erie Raymond, jeden z pierwszych badaczy, którzy próbowali wyjaśnić fenomen wolnego oprogramowania, autor kultowej książki „Cathedral and the Bazaar” (Katedra i bazar) przypomina, że w świecie Linuksa obowiązuje zapomniana w świecie skomercjalizowanym kultura daru (gift culture).
Z kolei guru od zarządzania Kanadyjczyk Don Tapscott w książce „Wiki-nomics” i Henry Chesbrough z University of California w Berkeley w „Open Innovation” (Otwarte innowacje) przekonują menedżerów, że zademonstrowany przez Stallmana i Torvaldsa sposób tworzenia produktu i jego ciągłego rozwoju oraz doskonalenia to nie wyraz komunizmu. To biznesowa konieczność w czasach, gdy zmiany na rynku następują szybciej niż zdolność reagowania tradycyjnych korporacji z ich odgrodzonymi od zewnętrznego świata laboratoriami badawczo-rozwojowymi. Wszak nawet amerykańska armia zdecydowała się oprzeć na Linuksie swój system zarządzania polem walki.